FELIETON - Dla nieustraszonych poszukiwaczy recenzji...
Być może na polskim rynku countrowym nie ma aż tak gwałtownego przyrostu nowych wydawnictw płytowych, ale nie jest też tak, że mamy do czynienia z totalną pustynią. Powstają LP, pojawiają się EP-ki - i to różnych – mniej lub bardziej znanych ludzi. Zetknąłem się w rozmowach z różnymi osobami z podejściem pt. "szkoda, że nie grają/promują mojej piosenki/płyty" albo "szkoda, że ktoś tam promuje tylko coś tam". Otóż, moi mili, działa to w taki sposób - nie zawsze recenzent/spiker radiowy/inny dziennikarz doszuka się Waszej propozycji, zainwestuje w zakup i jeszcze napisze z tego recenzję za friko. Czasem, a raczej w większości przypadków, artysta musi w ramach swoich działalności promocyjnych np. podesłać płytkę do recenzji, czy utwór do radiowej emisji. Ba, wielkie wytwórnie typu Sony, wysyłają dziennikarzom dla ułatwienia i obniżenia kosztów tylko wersje elektroniczne plików. Prawda, że wygodnie? Oczywiście, publikacja czy emisja nie są gwarantowane, ale relacje z mediami warto sobie budować...
Polecam moją skromną osobę i ów skromny blog Państwa uwadze. Nie ma się czego obawiać. Niektórzy myśleli, że moja recenzja Ludzi Szeryfa przyniosła komuś szkodę. Bo ja wiem? Kilka tysięcy wyświetleń w całej Polsce, merytoryczny tekst, a relacje z muzykami mamy jak najbardziej oparte na wzajemnym szacunku. A więc, kto chce popracować nad swoim media relations, do dzieła!