top of page

RECENZJA - Johnny Trzy Palce - "Wszystko będzie dobrze" (2015)


"Wszystko będzie dobrze" to bez mała idealna nazwa dla tego konkretnego projektu. Wysłuchawszy po wielokroć debiutanckiej propozycji wydawniczej grupy Johnny Trzy Palce, jak również poznawszy ich poglądy na muzyczne i pozamuzyczne kwestie (patrz: wywiad z zespołem), czuję się tak, jakby ktoś, mówiąc o polskim country, powiedział mi: wszystko będzie dobrze.

Warto na początek nadmienić, że płyta powstała dzięki środkom z crowdfundingu, jak również pochodzącym od biznesowych i prywatnych sponsorów. To pokazuje, że jest to możliwe, że warto próbować - nawet w tak niszowej dziedzinie jak country. W tym miejscu po stokroć namawiam artystów do spróbowania publicznej zbiórki środków - choćby po to, aby wydać materiał w wersji elektronicznej. Zawsze to lepiej niż wrzucać przygotowane piosenki na półkę. Co z tego wyniknie? Promocja, radocha fanów, świeży feedback od widowni, większe możliwości koncertowe (w wymiarze ilości zapytań ofertowych oraz ciekawszej setlisty). W każdym razie, młodzi Panowie z Johnny Trzy Palce, korzystając z talentu promocyjnego, poczucia humoru i kreatywności, stworzyli propozycję, która zachwyca w warstwie ogólnej marketingowej otoczki (spójność, sznyt, polot), w warstwie edytorskiej (znakomicie zaprojektowany booklet z kapitalną grafiką i zdjęciami) oraz, oczywiście, w warstwie dźwiękowej, o której poniżej.

Album rozpoczyna się rubasznym (okrzyki!) "Czego więcej chcieć", w którym słuchacz ma zagwodzkę z czym w zasadzie będzie miał do czynienia. Muzyka brzmi rasowo, jest profesjonalnie wyprodukowana, ale ta tematyka, język? Czy to jest pastisz muzyki country, robienie sobie jaj? Czy użycie wulgaryzmów z góry determinuje odbiór propozycji jako "jaja"?

"Jadę na południe" kojarzy mi się, jak większości fanów, z utworem Michała Lonstara z płyty "Coś mi nie pasuje". Okazuje się, że ów utwór stanowiący apoteozę buntowniczego tumiwisizmu, inspiruje Johnny'ego Trzy Palce do snucia własnej narracji o podróży bez bagażu zmartwień. Aby nie było wątpliwości, że artyści puszczają do countryfanów oko, nazwisko Lonstara, oczywiście pada – i to w kontekście słuchanego w radio utworu (tu można by się pokusić o doszukanie się kolejnego lonstarowego odniesienia). Przyznajcie Państwo, że wizja beztroskiego kierowcy, który za jedyne towarzystwo ma "martwą dziwkę w bagażniku", słucha country, pije wino i jeszcze uważa się za romantyka, to melanż tyle przerażający, co intrygujący. Tym bardziej, że muzyka tak łatwo wpada w ucho.

Generalnie rzecz ujmując, turpistyczno-alkoholowa aura towarzyszy wielu numerom na tym wydawnictwie, a poziom wykonawczy nie pozwala przyjąć do wiadomości, że mamy do czynienia z jakimkolwiek pastiszem gatunku country. Owszem, jest w tym humor, ale prawdziwie ciężki, redneckowski, humor noir. Muzyka to prawdziwie przebojowa tkanka country, country rocka z punkową (w wymiarze ekspresji) nutą – z pobrzmiewającymi miejscami skrzypcami, banjo, a nawet trąbką, nie wspominając o solidnym gitarowym łojeniu. Głos lidera (Michał Moskal) zdaje się początkowo nieszczególnie pociągający, ale idealnie pasuje do konwencji, uautentycznia wyśpiewywane treści.

"Mam tego dość" to kolejna po "Jadę na południe" piosenka, która szczególnie przypadła mi do gustu, a to ze względu na przebojową oprawę muzycznę i znakomity, saloonowy tekst o pokomplikowanej relacji damsko-męskiej z ciekawą pointą.

Johnny Trzy Palce nie zawsze brutalnie przerysowują. W ich muzyce jest też miejsce na pozbawione wulgaryzmów, choć niepozbawione gorzkich refleksji narracje. Należą do nich rock and rollowe "Nie jesteś stąd" czy klimatyczny utwór tytułowy. Dla wrażliwych językowo słuchaczy nadaje się jeszcze piosenka "Nie płacz po mnie, mamo", z którą z pewnością mogłoby się identyfikować wielu polskich kowbojów. Wszak czy jedynie podmiot liryczny tego utworu nie przedkłada starych, dobrych westernowych klimatów nad forsowane wzorce, bardziej powszechne muzyczne i ogólnie kulturowe fascynacje?

"Piosenka o miłości" i finałowy "Wisielec" to znowu powrót do klimatów, w których erotyka w intrygujący sposób miesza się ze śmiercią, a wszystko to opisane nader barwnie i raczej nie dla młodszych słuchaczy.

"Wszystko będzie dobrze" to mieszanka wybuchowa. Country chłopaków jest młode, świeże, a zarazem dobrze, świadomie zagrane. Koncept "pijackiego country" na polskim gruncie został zaadaptowany wprawnie, a dodatkowo poszerzony o dodatkowe konteksty. Bezkompromisowość w wymiarze lirycznym nie wywołuje buntu, nie sugeruje prostactwa, czy chamstwa muzyków. Od początku bowiem wiadomo, że mamy do czynienia z pewną przemyślaną konwencją. PM2 Collective byli chłodni i kampowi. Johnny Trzy Palce są wyraziści, również przerysowani, ale w ogólnym rozliczeniu tworzą własną, wiarygodną bajkę. Podsumowując, do tej pory w Polsce takiego country jeszcze nie było i z tego należy się cieszyć. Życzę zespołowi wystąpienia na większych imprezach country w Polsce, ale już nie jako ekipa obsługująca "after party" (choć taki pomysł na tegorocznym festiwalu w Żorach był wyśmienity!), ale regularny wykonawca. Grunt, aby nie krępować ekspresji w żadnej mierze.

To, co mnie szczególnie ciekawi, to kierunek, w jakim podąży Johnny Trzy Palce. Czy obrana formuła się wyczerpie, czy uda się ją zmodyfikować, rozszerzyć? Ja proponowałbym po prostu country z męskimi, bezkompromisowymi tekstami. Być może nie nadal koniecznie eksplorujące rejony alkoholizmu? Na tym krążku już mamy zaczątki takiego stylu, choć trochę przygnieciony on jest przez efekciarskie, brudne numery. Będę ten zespół na pewno obserwował!

***

Ściągnąć materiał i wspomóc zespół groszem można na tej stronie.


Treść witryny podlega ochronie prawnej zgodnie z przepisami Ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. z 1994r. Nr 24, poz. 83, z późn. zm.). Kopiowanie treści bez pisemnej zgody autora stanowi naruszenie majątkowych praw autorskich oraz podstawę odpowiedzialności karnej przewidzianej przepisami art. 116 § 1-4 ww. ustawy.

bottom of page