RECENZJA - Zbigniew Hofman z Przyjaciółmi - "RE" (2021)
Zbigniew Hofman nie zwalnia tempa. 44 lat na scenie, wkoło pandemia koronawirusa, a filar sławetnego Babsztyla, wypuszcza płytę – i to nie byle jaką. Poziom tegorocznego "RE" przywraca wiarę w rodzime country i folk, a może i ustanawia swoisty punkt odniesienia – jak można i powinno się to robić. „To” zaś definiuję jako produkcję nagrania, oprawę edytorską i koncept – mówiąc konkretnie o stronie wykonawczej: kultywowanie stylu muzyczno-słownego i przebojowość przy tym.
Krążek napędza nie tylko "babsztylowy" skład (włączając w to lirycznego Cezarego Makiewicza, o którym później), ale i plejada gości – instrumentalistów (m.in. Leszek Laskowski na pedal steelu, Janusz Tytman na mandolinie, Marcin Rumiński na fletach irlandzkich i mandolinie, Sławek Wierzcholski na harmonijce ustnej) i wokalistów (Marysia Górajska, Mariusz Kalaga, Allan Mikušek, Cezary Makiewicz, Janusz Nastarowicz). Mimo takiej różnorodności otrzymujemy propozycję nad wyraz spójną, komunikatywną, o przemyślanej dynamice – a wspólnym mianownikiem dla wszystkich utworów pozostaje muzyka napisana przez lidera i jego dźwięczny głos. Do melodii spod pióra Hofmana teksty pisało również kilka osób – w tym znani już ze współpracy z Babsztylem – Rafał Staszewski i Tomasz „Teacher” Jarmołkiewicz (m.in. tekst do kompozycji tytułowej). I na tej płaszczyźnie również udało się uniknąć lirycznej mielizny, czy niestaranności, która stanowi potencjalne zagrożenie dla lekkich, łatwych i przyjemnych piosenek. Tutaj liryki są refleksyjne (ale bez taniego sentymentalizmu), życiowe (choć – zważając na okoliczności – nie dobijające, a raczej podnoszące na duchu), językowo poprawne (poza napisanym rozłącznie tytułem „Niewysłany list”), a storytelling tchnie luzem i szczerością. Nie ma tu politykowania (mimo tytułów „Taki kraj” i „Kołysanka dla Polski”) i śpiewania o dzikiej prerii, czy innych stereotypowo country’owych banałach.
Największym smaczkiem pozostaje utwór tytułowy, gdzie wersy w rodzimej mowie śpiewane przez Hofmana uzupełniają wersy wykonywane przez słowackiego countrymana Allana Mikušeka po angielsku. Oto, jak ciekawie można zaśpiewać międzynarodowy duet! Drugi utwór („Nie licz strat” ze Słowakiem już jest polsko-słowacki (tak jak kiedyś „Odisiel Kovboj” na płycie „The Duets” Lonstara z 2011 r.), co też ma swój „klimacik”.
Całe to muzyczno-słowne uniwersum, jak wspominałem, cechuje duża spójność – a duża w tym zasługa wspomnianego wyżej Cezarego Makiewicza, który nie tylko pozostawia na nagraniach swoje wokalne znaki rozpoznawcze, sprawnie harmonizując z wokalem wiodącym, ale również odpowiada za produkcję muzyczną całokształtu "RE". I cóż, każdy, komu nieobce są dokonania tego twórcy, momentalnie wyczuje tę specyficzną wrażliwość i estetykę. Nie mówię przez to, że płyta „z automatu” staje się niczym regularna płyta Makiewicza. Zwracam tylko uwagę, że artysta przez lata dorobił się swojego producenckiego sznytu, który stawiając na piękne, folkowe współbrzmienia, łączone zmyślnie z idiomem muzyki popularnej, idealnie dopełnia narrację Babsztyla i, w tym przypadku, Zbigniewa Hofmana z kompanami.
"RE" jest podobne do starego, dobrego country-folkowego Babsztyla, jednak ogólnie bardziej uwspółcześnione aranżersko i różnorodne brzmieniowo, bo i zahaczające o irlandzkie klimaty („Gdzieś na dnie”), a nawet pop z ambicjami („Taki kraj”). „Niewysłany list” w zwrotce trochę przypomina segment z „Dogs” Pink Floydów, ale refren z „tam, gdzie spotkam…” „zwielokrotnionego” Makiewicza (kiedyś skądinąd zaangażowanego w projekt „Tales of Pink Floyd”) – niesie ów oryginalny posmak. "W klubie samotnych serc" z rock and rollowym klimatem w stylu Shakin’ Stevensa – z gościnnym udziałem Mariusza Kalagi – to jeszcze inna, być może zbyt radykalnie rozbijająca po tytułowej kompozycji – rzecz. „Czekam na deszcz” mógłby spokojnie wykonywać w latach świetności Gang Marcela, a ciepła „Kołysanka dla Polski” mogłaby znaleźć się na płycie świątecznej Cezarego Makiewicza („Kiedy Dzieckiem jest Bóg”). Chyba widzimy, że rozrzut stylistyczny jest tu naprawdę duży…
Po odsłuchu "RE" trudno pozbyć się wrażenia, że ta płyta niejako wymyka się polskiemu rynkowi country. Wysokojakościowy i stylistycznie zróżnicowany krążek skłania, by analizować tę propozycję nie tylko z perspektywy country, a zarazem przemyca to co w country music cenne i dlań typowe – w atrakcyjnej, ambitnej i współcześnie komunikatywnej oprawie. Z tego względu chciałoby się, by to starannie dopieszczone, skrzące się detalami, wielogatunkowe dziełko trafiło do szerszego grona odbiorców – osłuchanych entuzjastów po prostu dobrej muzyki.
„Teacher” w liner notes rozwija kreatywnie, żeby nie powiedzieć, szumnie, „RE” jako „REtrybucja, REzurekcja, REinkarnacja”. Ja to ujmę krócej – REwelacja.
Comments